NaszWłocławek.pl

Włocławski Portal Informacyjny

ELBANO STANISLAO DE BECHI

Uczestnik Risorgimento i Powstania Styczniowego

W Portoferraio, stolicy Elby, w bocznej kaplicy kościoła Reverenda Misericordia, znajduje się urna z napisem w języku polskim i włoskim: “W urnie tej mieści się garść ziemi z miejsca wiecznego spoczynku bohaterskiego syna Italii Stanislao Bechi, który walcząc o wolność Polski zginął śmiercią żołnierza-powstańca, rozstrzelany przez Rosjan we Włocławku 17 grudnia 1863 roku”. Urnę przekazała miastu Portoferraio w grudniu 1937 roku polska delegacja wojskowa z gen. Bolesławem Wieniawą Długoszowskim (ówczesnym ambasadorem polskim we Włoszech) na czele. Wykonano ją z brązu; nad napisem wyryty jest orzeł z rozpiętymi skrzydłami, po bokach zaś umieszczono sylwetki polskich żołnierzy i stylizowanych polskich orłów.

urodził się 2 czerwca 1828 roku w Portoferraio, gdzie jego ojciec Alessio był wówczas dowódcą kompanii artylerii. Następnie po wycofaniu się ze służby wojskowej osiadł wraz z całą rodziną we Florencji. Idąc śladami ojca, młody Bechi rozpoczął w 1841 roku karierę wojskową. W październiku 1843 roku wstąpił do korpusu kadetów w służbie toskańskiej, który ukończył z wyróżnieniem. W czasie Wiosny Ludów w latach 1848-49 wziął udział jako ochotnik w powstaniu w Lombardii, wsławił się m.in. w walkach pod Curtatone i Goito, za co odznaczony został przez Karola Alberta (króla Sardynii i ojca przyszłego pierwszego króla zjednoczonych Włoch, Wiktora Emanuela II) srebrnym medalem za waleczność. W bitwie pod Custozą, zakończonej klęską wojsk sardyńskich, został poważnie ranny. W rok później znalazł się znów w szeregach wojsk piemonckich i odznaczył się w bitwie pod Novarą.

Po upadku Wiosny Ludów Bechi wrócił do Florencji, gdzie w wojsku Wielkiego Księstwa Toskanii dosłużył się stopnia kapitana drugiej klasy. W międzyczasie ożenił się z Giulią Paganini Wasserfall. W 1858 roku urodził mu się syn Guido Stanislao, a w rok później córka Emilia. Z chwilą wybuchu wojny Francji i Piemontu z Austrią w 1859 roku

Stanislao de Bechi zgłosił się prawdopodobnie na ochotnika do strzelców alpejskich Garibaldiego. 11 czerwca 1859 roku ministerstwo wojny Toskanii awansowało go do stopnia majora. Po zakończeniu walk Bechi powrócił do Toskanii, gdzie otrzymał przydział do garnizonu we Florencji oraz został powołany na stanowisko sędziego zastępczego sądu polowego dla terytorium Florencji. W wyniku pojedynku w 1861 z płk. Danzinim, Bechi został skazany wyrokiem Trybunału Wojskowego w Turynie na karę rocznego odosobnienia w twierdzy Bard w dolinie Aosty. Otrzymał wprawdzie przedterminowe zwolnienie po sześciu miesiącach odbywania kary, lecz fakt ten niewątpliwie zaważył negatywnie na jego dalszej karierze wojskowej. W 1862 roku został przydzielony do sztabu dowództwa garnizonu w Neapolu i zachowano mu szarżę majora. Jednak, po przeszło półrocznym, daremnym oczekiwaniu na zmianę przydziału, w kwietniu 1863 roku podał się do dymisji. Wydarzenia ostatnich miesięcy uświadomiły mu, że kariera wojskowa jest dla niego zamknięta. Praktycznie pozostał bez środków do życia, mając na utrzymaniu żonę i dwójkę małych dzieci

Za namową Garibaldiego, po spotkaniu z nim połowie 1863 roku na Caprerze, postanowił wziąć udział w Powstaniu Styczniowym. Po otrzymaniu od niego listów polecających, Bechi na czele grupy około dwudziestu ochotników przybył w połowie 1863 roku do Paryża. Tam z rąk księcia Czartoryskiego, przywódcy Hôtel Lambert, otrzymał nominację na stopień pułkownika, po czym udał się do Warszawy, dokąd dotarł w drugiej połowie sierpnia 1863 roku, by w myśl instrukcji otrzymanych w Paryżu nawiązać kontakt z kierownictwem Rządu Narodowego. Otrzymał wówczas przydział do oddziału naczelnika wojskowego województwa mazowieckiego. O bezpośrednim udziale Bechiego w powstaniu styczniowym wiemy niewiele. Pewnych informacji dostarcza nam jedynie Gazzetta di Firenze, która pod datą 11 listopada 1863 roku zanotowała na swoich łamach, że jako dowódca pułku w województwie kaliskim stoczył Bechi kilka potyczek z oddziałami rosyjskimi. Z korespondencji dziennika Il Movimento dowiadujemy się także, że po miesięcznym okresie pozostawania przy sztabie, pozwolono mu na podejmowanie samodzielnych operacji wojskowych na pograniczu województw kaliskiego i mazowieckiego. Prawdopodobnie też w ostatniej dekadzie listopada przedostał się wraz ze swoim oddziałem na Kujawy Wschodnie, operując w bliskim sąsiedztwie powiatu gostynińskiego. Działania te zbiegły się w czasie z podjętą przez Romualda Traugutta reorganizacją sił powstańczych, mającą na celu powiązanie poszczególnych partii w jednolite jednostki bojowe, poddane jednemu dowództwu. Traugutt planował m. in. utworzenie na Mazowszu IV. korpusu i funkcjonującej w jego strukturach komendy mazowieckiej, być może pod komendą Bechiego. Do realizacji tych zamierzeń jednak nie doszło. Około 6 czy 7 grudnia, wymykając się skutecznie rosyjskim patrolom, Bechi rozlokował się wraz ze swym oddziałem we wsi Bilno koło Kowala, gdzie miał zamiar wyczekiwać na koncentrację innych oddziałów powstańczych, które zaatakowane przez Rosjan spóźniły się z przybyciem do punktu zbornego, narażając całe przedsięwzięcie na niepowodzenie.

8 grudnia 1863 roku, we wczesnych godzinach porannych, kwaterę, w której nocował Bechi, otoczył znaczny oddział rosyjski z Włocławka. Aresztowano go i pod silną eskortą odstawiono do Włocławka. Podczas postępowania procesowego dowiedział się, że w obawie przed nałożeniem wysokiej kontrybucji w razie znalezienia przez Rosjan ukrywających się w jej majątku powstańców, zadenuncjowała go dziedziczka wioski, w której kwaterował. Nieco inne światło na powyższe wydarzenia rzucają wspomnienia sióstr Łabędzkich, które jako kilkuletnie wówczas dziewczynki miały okazję poznać Bechiego osobiście. Z ich relacji wynika, że w pierwszych dniach grudnia 1863 roku zatrzymał się on w majątku ich ojca Antoniego Łabędzkiego w Woli Trębskiej, w powiecie gostynińskim. Towarzyszył mu właściciel pobliskiej wsi Sójki – Cielecki. Po wyjeździe stamtąd, w drodze do majątku Cieleckiego, Bechi został zatrzymany przez patrol rosyjski, gdyż wobec braku, prócz paszportu królestwa Piemontu, dokumentów uzasadniających pobyt na terytorium rosyjskim, wydał się osobą podejrzaną.
W trakcie trwającego siedem dni śledztwa, koronnego materiału dowodowego dostarczyły znalezione przy nim dokumenty Rządu Narodowego, z których wynikało iż piastował funkcję naczelnika wojskowego powiatu gostynińskiego. Dnia 15 grudnia 1863 roku, wyrokiem wojskowego sądu polowego, skazany został na karę śmierci przez rozstrzelanie. Egzekucję wyznaczono na następny dzień o godzinie ósmej rano. Aresztowanie Stanislao de Bechiego było dotkliwym ciosem dla władz powstańczych. Romuald Traugutt, wysłał więc do Włocławka zaszyfrowany rozkaz na ręce Leopolda Zagórskiego, powstańczego naczelnika miasta, zalecając wszczęcie starań na rzecz uwolnienia więźnia. Ten jednak, stwierdziwszy, że odbicie czy ucieczka więźnia nie miały żadnych szans powodzenia, uznał że jedynym sensownym rozwiązaniem pozostawało odłożenie wykonania wyroku względnie zamiana kary śmierci na więzienie. Wymagało to jednak podjęcia żmudnych negocjacji z władzami rosyjskimi, do których upoważniona została Izabela Zbiegniewska, stojąca na czele jednej z tzw. “piątek”, a więc grup kobiet, niosących wieloraką pomoc powstaniu. Wczesnym rankiem 16 grudnia udała się ona do rezydencji księcia Emila von Sayn Wittgenstein, wojennego naczelnika oddziału kolei warszawsko-bydgoskiej, prosząc o zamianę egzekucji na inny wymiar kary, do której Bechi miał prawo, jako obcokrajowiec. Wittgenstein odroczył, na własną odpowiedzialność, egzekucję i powiadomił o tym Fiodora Berga, namiestnika Królestwa Polskiego, który jednak nakazał bezwzględne wykonanie zasądzonego wyroku. Nowy termin wyznaczono więc na tę samą godzinę następnego dnia, tj. 17 grudnia. Za zgodą Wittgensteina Izabela Zbiegniewska spotkała się ze skazańcem. Dzień wcześniej wyspo-wiadał się on u ks. Józefa Pawlickiego, który jako jedyny w mieście znał język włoski i który towarzyszył mu też zapewne w drodze na egzekucję. W noc, poprzedzającą pierwszy termin egzekucji, Bechi napisał do Garibaldiego i do żony Giulii. W liście do żony pisał m.in.: “…Błogosławię Cię wraz z drogimi dziatkami. Śmierć mnie nie trwoży. Boleję tylko, że umieram na obcej ziemi, z dala od tych, których kocham i nie mogę uścisnąć Cię po raz ostatni (…). Umieram, ponieważ postanowiłem wytrwać na stanowisku, gdy wszyscy inni, a przynajmniej prawie wszyscy dowódcy wyjechali za granicę. Dałem krew moją za Polskę, niechaj Polska nie opuści mojej rodziny w nędzy (…). Módl się za moją duszę, ostatnie moje myśli idą do Boga i do Was, których błogosławię. Oby błogosławieństwo umierającego mogło Wam przynieść szczęście!…”. Na wieść o darowaniu mu jeszcze dwudziestu czterech godzin życia, Bechi za pośrednictwem Zbiegniewskiej postanowił prosić markiza Gioacchino Pepoli, posła królestwa Włoch w Petersburgu o wyjednanie u cara Aleksandra II aktu łaski, który Pepoli uzyskał tegoż wieczoru 16 grudnia, w rozmowie z carem podczas okolicznościowego bankietu. Taki obrót sprawy musiał jednak zaniepokoić Berga, skoro z nieznanych do dzisiaj motywów nie poinformował na czas księcia Wittgensteina o decyzji Aleksandra II

Egzekucję wykonano we wczesnych godzinach porannych 17 grudnia 1863 roku. Bechi do ostatniej chwili okazywał spokój. Nie pozwolił sobie zawiązać oczu. Umierał z okrzykiem na ustach – “Evviva la Polonia!” Miejscem straceń były nieużytki, rozciągające się wzdłuż szosy prowadzącej do Kowala tuż za rogatkami miejskimi. Dół, do którego wrzucono jego ciało, zgodnie z prawodawstwem rosyjskim, dotyczącym osób skazanych za przestępstwa polityczne, zrównano z ziemią i doszczętnie stratowano kopytami końskimi.

Tymczasem na ręce pogrążonej w żałobie Giulii de Bechi napłynęło szereg listów kondolencyjnych, wśród nich od Garibaldiego. Do Florencji dotarł również list, wysłany przez Izabelę Zbiegniewską, który nosił podpis: “Trzy Polki z Włocławka” i zawierał opis ostatnich chwil życia Bechiego bezpośrednio przed egzekucją. Reakcją wydarzeń włocławskich było ogłoszenie dnia 30 stycznia 1864 roku w Ankonie tzw. subskrypcji narodowej dla wdowy i osieroconych dzieci Bechiego. Ze wsparciem finansowym pośpieszyli też m.in. Izabela Zbiegniewska, Maria Konopnicka i Teofil Lenartowicz. Z ich inicjatywy powstało we Florencji “Koło pomocy rodzinie de Bechi” a uzyskane środki przeznaczono głównie na kształcenie syna Guidona na uniwersytetach zagranicznych. Śmierć Stanislao de Bechi poruszyła do głębi społeczność międzynarodową i rząd rosyjski znalazł się w niezręcznej sytuacji, co wpłynęło prawdopodobnie na to, że akt zgonu nadesłano rodzinie dopiero po upływie czterech lat. W połowie marca 1864 roku Giulia de Bechi wystąpiła do Rządu Narodowego z prośbą o nadanie jej dzieciom obywatelstwa polskiego. Pismo w tej sprawie dotarło do Traugutta w ostatnich dniach marca, w szczególnie trudnym momencie pogłębiającego się kryzysu irredenty polskiej. Wydaje się, że dekret w tej sprawie wraz z listem kondolencyjnym nie dotarł do Giulii de Bechi, skoro kilka lat później przedstawiciele florenckiego środowiska polskiego z Teofilem Lenartowiczem na czele, wręczyli jej dyplom honorowego obywatelstwa polskiego. Pragnąc utrwalić pamięć o nim dla potomnych, Teofil Lenartowicz wykonał relief z brązu, który 4 stycznia 1882 roku wmurowano w chiostro bazyliki Santa Croce we Florencji. Pod tablicą widnieje napis: “A Stanislao Bechi, Fiorentino, colonnello fra i soldati della Polonia e fucilato dai Russi l’anno 1863. I Polacchi rendono lacrime per sangue e qui all’eroico difensore – della loro patria – pongono un segno di memore affetto – 1882”. Po sześćdziesięciu latach od tragicznych wydarzeń we Włocławku władze Florencji podjęły w 1923 roku decyzję o podarowaniu Włocławkowi kopii reliefu z Santa Croce. Inicjatywa ta pozwoliła zachować po dzień dzisiejszy pamięć o płk. Stanislao Elbano de Bechim, bohaterskim synu Italii, w świadomości szerszego kręgu społeczeństwa regionu Kujaw Wschodnich.

Dr Wojciech Jerzy Skotnicki

Dr Wojciech Jerzy Skotnicki jest wykładowcą w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej we Włocławku. Specjalizuje się w problematyce Powstania Styczniowego na Kujawach Wschodnich oraz terenach przyległych. Jest m.in. autorem książki: Harcerstwo męskie we Włocławku w latach 1911–1945 oraz kilkunastu artykułów naukowych, poświęconych historii Kujaw Wschodnich. Kontakt mailowy dla osób zainteresowanych postacią płk. Stanislao Elbano de Bechiego: wojciech_skotnicki_book@o2.pl lub wojciech_skotnicki@yahoo.com.